czwartek, 1 czerwca 2017





W upale pierdlnym jak skoki Małysza
przejechałem pół Polski.

Drobnym marzeniem po umyciu rąk na stacji 
było przybicie zimnego piwka z podróżującymi
Pragnienie potęgowało apetyt jak gra wstępna!

W drodze towarzyszył mi (jak się okazało na 60km)
autor kilku topowych pozycji książkowych
pod którymi ugina się Empik.

Połączeni współpracą z artystami muzycznej sceny w PL
mieliśmy sobie wiele do opowiedzenia.
Każdy kolejny browar prezentował lepsze kąski
i odkrywał smaczki.

W Filipińskim klimacie dojechałem do Warszawy.

Dziś czwartek, a ja niczym bumerang ponownie wracam na Śląsk.
Bujam się pomiędzy miastami jak biodra na parkiecie.
Przyjemny ten pląs, bo w każdej podróży poznaję ludzi wyjątkowych
i jednocześnie zwykłych jak ja.



PS: Lody niezmiennie podaje sprzedawca!
Pozdrawiam Ekipę! #Lodowato



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga