Pośród rzeczy ważnych znalazł się również spokój głowy.
Trzy tygodnie docierała do mnie farmakologiczna treść
połykanych tabletek. Dotarła i jestem z sobą za pan brat.
Poniższą treść wykonałem cyfrą z dopiętą pięćdziesiątką
na gruncie Warszawy i Wrocławia. Polubiłem podróże.
Szczególnie za sprawą widoków, których jestem
niezmiennie spragniony oraz okazji do łykania książek
w dystansie pomiędzy miastami.
Zrobiło się cieplej, dzień trwa dłużej, drzewa eksplodują pąkami.
Kręci się wszystko jak pod cyferblatem.
Dostałem kilka festiwalowych propozycji,
wykonam kolejną okładkę i podobno
background moich dolegliwości nie jest tak poważny.
Oby, bo jest wiele jeszcze do wykonania...
(nie tylko w zdjęciach, ot co!)