Pocztówka z serca pokolenia wifi.
Pogoda we mnie gorsza, bo pakiet danych uległ wyczerpaniu.
Operator
jak dobry ojciec,
łzy ociera proponując dodatkowe megabajty i życie
toczy się dalej.
Nie ulegam. Amerykański sen kategorii offline z
którego uczę się korzystać – trwa!
Zupełnie nie czuję świąt. Aura
rozmyta, a może ogólnie nieobecna.
Pocieszam się wolnym
poniedziałkiem, bo ostatnio czas jak bomba zegarowa,
tyka i każda
sekunda ma wyjątkowe znaczenie.
W siadzie skrzyżnym wychylam
ostatni łyk kawy.
Takiej wypluskanej we wrzątku z
czajnika, bo jakoś brak mi odwagi
na zapoznanie się z ekspresem
który gości na kuchennych salonach.
Dzień spokojny, refleksyjny.
Wspomnieniem odnalazłem zapach ciast pieczonych przez Mamę.
Tych
wyjątkowych, najsmaczniejszych,
plasujących się na podium
oznaczonym numerem JEDEN!
Smak pamiętam po chwilę obecną. W nich
było Jej życie!
Pieczone z miłości i z miłością!
Kolejne nieświęta bez cudów i
wspaniałości.
Warszawa
Giżycko