niedziela, 20 kwietnia 2014





Pocztówka z serca pokolenia wifi.

Pogoda we mnie gorsza, bo pakiet danych uległ wyczerpaniu. 
Operator jak dobry ojciec, 
łzy ociera proponując dodatkowe megabajty i życie toczy się dalej. 
Nie ulegam. Amerykański sen kategorii offline z którego uczę się korzystać – trwa!

Zupełnie nie czuję świąt. Aura rozmyta, a może ogólnie nieobecna. 
Pocieszam się wolnym poniedziałkiem, bo ostatnio czas jak bomba zegarowa, 
tyka i każda sekunda ma wyjątkowe znaczenie. 

W siadzie skrzyżnym wychylam ostatni łyk kawy. 
Takiej wypluskanej we wrzątku z czajnika, bo jakoś brak mi odwagi 
na zapoznanie się z ekspresem który gości na kuchennych salonach. 

Dzień spokojny, refleksyjny. 
Wspomnieniem odnalazłem zapach ciast pieczonych przez Mamę. 
Tych wyjątkowych, najsmaczniejszych, 
plasujących się na podium oznaczonym numerem JEDEN! 

Smak pamiętam po chwilę obecną. W nich było Jej życie!
Pieczone z miłości i z miłością!

Kolejne nieświęta bez cudów i wspaniałości.






Warszawa 
Giżycko

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga