Nastała sobota, lecz nie rapera pseudo, a kalendarzowy dzień!
Wyruszyliśmy, zwarci i gotowi! Każdy spakowany w secie, pasta,
szczoteczka i baty na zmianę.
Kierunek Wrocław! Dotarliśmy, szczęśliwie jak przy Krzysztofie świętym.
Noc pełna atrakcji, uśmiechu i zazi, które pozostało w formie pamiątki po chwilę obecną.
Mimo przeciwności - czytaj, poczucie wyższości ze strony straży kolejowej
- dzień zamknęliśmy w sposób wybitnie radosny!
Pieczątki wstępu na lokale zdobią przegub ręki po sam łokieć. Poniżej kilka obrazków...
Tworzone notem trzy ze stajni samsunga, bo strach mnie obleciał na samą myśl o body,
które poszłoby z Nami w głębszy spacer...
Walentynki? Dnia każdego, bardzo proszę!
PS: 3 lata...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz