Mało brakowało, a zupełnie zapomniałbym o istnieniu miejsca
któremu dawniej poświęcałem wiele uwagi.
Ciężko powiedzieć co miało wpływ na ponowną wizytę.
Obstawiam.
Deszczowe popołudnie,
dłużący się weekend,
a może zwyczajna chęć przedstawienia kilku obrazków?
Nie pamiętam już ile waży mój aparat, jak leży w dłoni.
Ostatnio przysłowiowe pstrykanie uprawiam smartfonem,
przepuszczając widoczki przez cztery filtry na krzyż.
Smutno mi boże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz